Miałam kilka pomysłów na mój pierwszy wpis na bloga, lecz żaden z nich nie dotyczył perfekcjonizmu…
Więc dlaczego Pan Perfekcjonizm zawitał tu jako pierwszy?
Już wszystko wyjaśniam.
Pierwszy wpis miał być o słowach, które najczęściej nas ograniczają. Rozważałam co i jak powinno zostać przedstawione. Pomysł gonił pomysł i każdy z nich nie był na tyle dobry, abym przelała go na papier. Pomyślałam więc, że może zmienię temat i będzie łatwiej. Wtedy zaczęłam się zastanawiać „skoro nie ten temat, to jaki?”. Umysł jest sprytny, ruszyła kula śnieżna. Temat to jedno, ale jak ja sobie wyobrażam tego bloga całościowo? Co napiszę za miesiąc, za pół roku, rok? Jak to ma być redagowane? Czy dam radę? A co jeśli nie? A jak tematy się mi skończą? A jak nie podołam technicznie? Znów będę musiała się czegoś nowego uczyć… ja pierniczę… A jak nie trafię do nikogo? Jak nie będzie odbiorców? Po co ja to w ogóle chcę robić? Może lepiej niech wszystko zostanie po staremu, to jest bezpieczne i czasu nie marnuję. Bo przecież zamiast pisać mogę.... hmmmmm zrobić pranie.
Cała masa moich własnych przekonań storpedowała moją chęć pisania. Poczułam się źle. Dopadło mnie przygnębienie, smutek i zrezygnowanie. Snułam się po domu i jak tylko miałam chwilę hodowałam dzielnie frustrację i zdenerwowanie na samą siebie. Dzieliłam sią tym świadomie bądź nie z Rafałem, który współczująco poklepywał mnie po plecach, czasami robiąc wrzutkę informacji zwrotnych, do których dojrzewałam.
W życiu bywa tak, że splot wydarzeń i feedbacków, które zbieramy doprowadza nas do punktu, w którym możemy znaleźć nową drogę. Nie zawsze jest ona oczywista i nie zawsze taka, jaką sobie wyobrażaliśmy. Warunkiem, aby w ogóle na nią trafić jest czas. Czas, w którym będziemy mogli poukładać to, co jest w nas i zastanowić się nad znaczeniem zgromadzonych myśli i uczuć. Bywa, że ważny jest jeden moment tzw. wyzwalacz, który uruchomi zmianę w nas. Dla mnie była to rozmowa z Rafałem, pojawienie się wirtualne dwóch dobrych duchów i debata z samą sobą. Narzędziem do tej wewnętrznej rozmowy zostało, lubiane przeze mnie RSA – Racjonalna Samoanaliza. Usiadłam, zrobiłam tabelę i rozpoczęłam pracę. Pojawiły się tam te wszystkie przekonania, które dopadły mnie w formie pytań w mojej śnieżnej kuli. I oczywiście pojawiły się te same uczucia, o których pisałam wyżej…I?… Co z tym teraz zrobić? Co dalej? Dalej jest bardzo ważna rzecz - pytanie, czy takie myślenie jest dla mnie zdrowe? Czy jest oparte na faktach? Czy pomaga mi się rozwijać? Osiągać wyznaczone cele? Czy pozwala mi się czuć tak jak chcę się czuć?
Odpowiedź na każde z tych pytań brzmiała NIE! I nie było to odkrywcze. Skoro myśląc w ten sposób czułam się źle, to coś było nie tak z moimi myślami. Zastanowiłam się gdzie tkwi główny problem. I tu pojawił się ON – Pan Perfekcjonizm… Kiedy patrzę na samo słowo „perfekcjonizm”, to wzbudza ono mój niepokój. Związane jest z przekonaniem, że albo coś będę robiła idealnie, wszystko będę miała zaplanowane w każdym punkcie i wydarzy się to w momencie, w którym ma być (oczywiście według moich wizji), albo nie będzie tego wcale. Czułam ciężar tych myśli. Sprawiały one, że moje ciało było w ciągłej gotowości, a mózg przetwarzał całą masę niepotrzebnych scenariuszy. A podobno 80% rzeczy, którymi się martwimy nigdy się nie zdarzy, więc…
Pomyślałam o Ani, która po prostu chciała pisać. O Ani, której wielką frajdę sprawia samo dzielenie się tym, co w niej siedzi. O Ani, która myśli, że jeżeli chociaż jednej osobie przyniesie to coś dobrego, to będzie to jej wielkim sukcesem, a jeżeli nie, to samo pisanie będzie formą samorozwoju i dbania o wewnętrzną równowagę. Pomyślałam o mnie takiej, jaka jestem, kiedy pozwolę sobie być po prostu wystarczająco dobrą. Nie idealną, nie perfekcyjną, tylko właśnie najlepszą wersją samej siebie w danym momencie. Zrozumiałam, że nie chcę być perfekcyjna i idealna, ponieważ w głębi duszy nie wierzę, że jest to możliwe, przynajmniej w moim przypadku. Kiedy pojawiły się te myśli zorientowałam się, że uśmiecham się do samej siebie, a wewnątrz czuję lekkość. Postanowiłam, że zaczynam. Nie jutro, nie za tydzień, nie wtedy jak będę miała wygenerowane pomysły na rok, tylko właśnie teraz. Życie jest pełne niespodzianek, doświadczeń, spotkanych ludzi. Wszystko to jest dla mnie inspiracją. Jestem ciekawa tego, co świat ma dla mnie w zanadrzu, jestem gotowa na rozwój, na wyzwania i zmiany. I tym będę się z Wami dzieliła. Odpuszczając sobie i pozwalając na bycie „nieidealną”. Mam nadzieję, że weźmiecie z tego coś dla siebie lub zainspiruję Was do pracy nad sobą i poszukania swojej drogi. Jeżeli będziecie chcieli zapraszam, chętnie pomogę Wam jako coach. Poszukacie w moim towarzystwie swoich własnych ścieżek, które pomogą w rozwoju i cieszeniu się życiem. Nauczę Was jak stosować na co dzień Racjonalną Samoanalizę i pokaże, jak pozytywnie może ona wpłynąć na Was i Wasze relacje z otoczeniem.
Na koniec trzy myśli, którymi chcę się z Wami podzielić.
Pierwsza:
zmiana sposobu myślenia, na zdrowy, czyli taki, który mnie wspiera i pomaga osiągnąć cele i realizować marzenia, powoduje zmianę moich uczuć względem siebie i otoczenia. Lubię ten ogarniający mnie, wewnętrzny spokój. Poczucie sprawczości i wewnętrznej równowagi daje mi świadomość, że mam moc kreowania swojego życia, a to powoduje uśmiech i akceptację dla siebie i innych.
Druga:
pewnie jeszcze wróci do mnie Pan Perfekcjonizm nie raz i nie dwa. Jednak teraz, kiedy wiem, że to on i jaki ma na mnie wpływ, mogę zdecydować czy i na jak długo zostanie ze mną.
Trzecia:
warto sobie pozwolić na to, aby nie być idealną/idealnym, tylko najlepszą możliwą wersją samej/samego siebie na dany moment. Pozwolić sobie na bycie szczęśliwym i zadowolonym. Kiedy odpuszczamy samym sobie dla innych też mamy więcej wyrozumiałości 😊
Coaching, wsparcie, rozwój
tel. 602 836 447
mail: kontakt@annadarowna.pl
53-024 Wrocław
Coaching, wsparcie, rozwój