MUSZĘ
Znacie to słowo? Założę się, że większość z Was używa go po kilka, ba! nawet kilkanaście razy dziennie. Muszę wstać do pracy. Muszę się umyć. Muszę odrobić z dzieckiem lekcje. Muszę zadzwonić do Beaty/Zośki/Krzyśka – wstaw własne. Codziennie twierdzimy, że coś musimy.
A gdybym Ci powiedziała, że jest to błędne przekonanie i nic nie musisz? Oczami wyobraźni widzę już miny części z Was. Jedni są wkurzeni i chętnie by mi wygarnęli – „Nie muszę iść do pracy, tak? To może powiesz mi, z czego będę żyć?”. Inni właśnie znaleźli sposób na udowodnienie mi, że gadam bzdury, ponieważ… „Mówi się przecież, że każdy musi umrzeć i płacić podatki”! I wiecie co, nie jestem zaskoczona ani jedną, ani drugą postawą. Też tak kiedyś reagowałam, gdy słyszałam , że nie muszę. Bo przecież co innego buntowniczo komuś oznajmić „Ja nic nie muszę, ja co najwyżej wszystko mogę”, a co innego wdrożyć to w życie.
Więc zastanów się. Kto sprawia, że musisz? Kto ma prawo do tego, aby kierować Twoim życiem? Dlaczego mu na to pozwalasz? Kiedy uczciwie podejdziesz do tematu, to okazuje się, że tym kimś… jesteś Ty. Zaskakujące? Sam/sama nakładasz na siebie to „muszenie” i wcześniej czy później czujesz jego ciężar. Znasz kogoś kto lubi być zmuszany do czegoś? Ja nie.
A gdybym Ci teraz powiedziała, że wszystko co robisz jest Twoim wyborem? Nie jesteś skłonna/skłonny w to uwierzyć, prawda? Spróbuję przekonać Cię, że jest to fakt. Zastanów się. Czy naprawdę musisz iść do pracy? Nie. Możesz do niej po prostu nie iść. Oczywiście, pewnie skończy się to tym, że zostaniesz zwolniony, jednak jak widać masz wybór. I tego wyboru codziennie dokonujesz. Rozważając za i przeciw decydujesz, że jednak wstaniesz, ogarniesz się i do niej podrepczesz. „Poszedłem, ale się nie cieszyłem” – parafrazując słowa pewnego pana. Jednak to jest decyzja. Twoja. Co za nią stoi? Może to być fakt, że lubisz poziom życia, na który Ci ta praca pozwala, może masz na utrzymaniu dzieci i nie chcesz aby standard ich życia się obniżył, a może boisz się zmian? Cokolwiek to jest, ma wpływ na Twoje zachowanie i dokonany wybór. Drugi przykład też jest do obalenia i nie mówię tu o śmierci, bo z tym nawet ja nie będę polemizować (uznaję to za jedną z dwóch rzeczy, na którą nie mam do końca wpływu). Ale podatki…? Skoro je płacisz oznacza to, że konsekwencje są dla Ciebie nie do zaakceptowania i ja to rozumiem. Kto chce zamienić spokojne życie na wojnę z systemem albo co gorsza więzienie? Ale i tacy się zdarzają, co oznacza, że wybór jest, a oni dokonali po prostu innego niż Ty.
Wybór dotyczy niemal wszystkich sytuacji. O czymkolwiek pomyślisz, że musisz,
to tak naprawdę decydujesz się na którąś opcję rozwiązania.
Pójść do toalety – nie musisz. Robisz to dbając o swoją intymność i godność oraz o komfort osób przebywających w twoim towarzystwie. Wychowywać dzieci – nie musisz. Zajmujesz się nimi i dbasz o nie, ponieważ chcesz, żeby było im dobrze i żeby nie trafiły pod opiekę do innych ludzi. Wyprowadzić psa – nie musisz. Wychodzisz z nim, bo zależy Ci na jego komforcie, chcesz żeby pobiegał, no i nie lubisz po nim prać dywanu.
Więc dlaczego uparcie coś MUSIMY?
Czasami MUSZĘ bywa wymówką. Dzieje się tak na przykład wtedy, kiedy nie jesteśmy gotowi odmówić komuś i powiedzieć, że wybieramy coś innego – czas z książką, zamiast planowanego, wspólnego wypadu do kina z koleżanką. Wówczas pojawia się coś, co „muszę w tym czasie zrobić”. Pozwala to uniknąć konsekwencji w postaci niezadowolenia koleżanki. Innym razem MUSZĘ jest formą wywarcia presji docenienia nas „Byłam taka zmęczona, jednak musiałam zrobić pranie, bo nie macie już skarpet” – w domyśle masz być wdzięczny. MUSZĘ jest też słowem, które usprawiedliwia brak zmian i tkwienie wciąż w jednej niekomfortowej sytuacji. Wciąż powtarzamy, że coś musimy i choć to nas denerwuje i nie sprawia nam satysfakcji, to jednak nie staramy się tego zmienić. Bo zmiana oznacza niewiadomą i wyjście poza strefę komfortu. Każdy z Was, kiedy się nad tym zastanowi, znajdzie swoje usprawiedliwienie dla wciskania „muszę” w wypowiedzi i sposób myślenia. Fajne jest to, że już samo uświadomienie sobie, że „muszę” nie służy i zbyt często gości w życiu, daje pole do pracy i zmiany. Do wzięcia spraw we własne ręce i powiedzenia „Decyduję, że chcę pomóc córce w lekcjach, bo lubię spędzać z nią czas i wiem, że łatwej się jej uczy kiedy jestem obok”, „Wybieram wieczór z książką i herbatą zamiast wyjścia do kina z koleżanką”, „Postanawiam, że po drodze z pracy ogarnę zakupy, bo chcę mieć spokojny wieczór i spędzić go na rozmowie z Rafałem”. Czujesz tą przestrzeń, którą sobie dajesz :)
Pamiętaj, słowo MUSISZ oznacza brak wyboru, a brak wyboru prawie nigdy nie jest rzeczywistością. Dwa przypadki dla mnie akceptowalne to śmierć i potrzeby czysto fizjologiczne i znam osoby, które nawet z tym mogłyby polemizować. Ja akceptuję te dwa „muszenia”. Reszta jest kwestią moich decyzji. Dostrzeżenie tego dało mi wolność i świadomość, że moje życie należy do mnie i to ja wiem co chcę z nim robić i w jaki sposób je przeżyć. Sprawiło, że łatwiej się oddycha, że w środku jestem spójna. Nie zawsze wybory są proste, jednak wolę powiedzieć chcę, decyduję, postanawiam, niż muszę. Wybór nie zawsze jest też taki, jak mi się marzył na początku. Jak to mawiał mój tato „Zawsze jest rozwiązanie i wybór, może nie taki jak sobie wymarzyłaś jednak zawsze jest”. Więc, wiedząc jakie konsekwencje niesie za sobą każda decyzja, dokonuję wyboru. Wszystko zależy ode mnie. Przykład? Dzisiaj chciałabym pracować już wyłącznie coachingowo, jednak nadal pracuję też w biurze. Czy muszę? Nie. Jednak konsekwencją rezygnacji z pracy na etacie byłaby utrata niezależności finansowej, takiej jaką lubię i świadomości, że mam jakiś bufor bezpieczeństwa, gdyby cokolwiek się stało. Jest to dla mnie na tyle ważne, że „decyduję”, iż na chwilę obecną nie rezygnuję z etatu. Wymiana MUSZĘ na decyduję daje mi poczucie, że nikt mnie do stołka nie przyspawał i tylko od moich decyzji i potrzeb zależy to, co zrobię za miesiąc, czy rok, a to daje komfort i świadomość wolności.
Więc, teraz za każdym razem, kiedy powiesz muszę zatrzymaj się, zobacz co stoi za tym słowem, jakie są opcje, i co wybierasz, na co się decydujesz w danej chwili. Postaraj się robić to świadomie, a będzie to wymagało coraz mniej pracy. Zobaczysz zmianę w postrzeganiu rzeczywistości kiedy sobie uzmysłowisz, że to Ty jesteś kreatorem swojego życia.
Trzymam kciuki i życzę powodzenia :)
Coaching, wsparcie, rozwój
tel. 602 836 447
mail: kontakt@annadarowna.pl
53-024 Wrocław
Coaching, wsparcie, rozwój